v'idelcem v musk

31.01.2010

I nie da się otworzyć wszechświata szerzej niż ludzkich ramion. /Tymoteusz Karpowicz/

Już coraz rzadziej nękają zamknięte
okna młodzieńcy swawolni, dom zamilkł,
nikt nocy nie zakłóca, próg przykładnie
kocha się z drzwiami,

co pierwej lekko tańczyły w zawiasach.
Już rzadko kiedy zakołacze w ciszy:
"To ja, kochanek twoich nocy długich,
Lidio, czy słyszysz?"

Na próżno czekasz, o staruszko płocha,
na schadzkę z amantem w uliczce ciasnej,
gdy zimny tracki wiatr naostrzy księżyc
i nowiem draśnie.

Niesyta pałasz namiętnością, żądzą,
która w szał wprawia oszkapiałe klacze,
jątrzysz wątrobę, warg ranę krwawiącą
podsycasz płaczem,

że ciemny bluszcz, mirt zielony dziewczęcy
smagłego chłopca znacznie bardziej cieszy
niż młodym wiatrem szeleszczący zimy
uplotek zeschły.

/Horacy, pieśń XXV,księga I/

Zauroczył mnie ten wiersz niezwyczajnie. Zdaje mi się, że to przez jakieś tajne związki z estetyką Gałczyńskiego, choć być może tylko ja go w ten sposób odbieram. W każdym razie, pieśń o bardzo wdzięcznym numerze 25 wyróżnia się spośród innych tekstów Tego, co to nie wszystek umarł. A potrafi on zaskoczyć jeszcze bardziej, wystarczy sięgnąć po "Epody" czy "Satyry". Podobnie jak w przypadku Arystofanesa, niejednej osobie o umyśle odpowiednio przez system szkolno-maturalny wyprofilowanym, mówiąc kolowialnie, szczęka by opadła.

Ach, opis staruszki przywołał mi wspomnienie pewnej postaci z książki i anime pod tytułem "Ruchomy zamek Hauru".




17.01.2010

I postanowiłem sobie poznać mądrość i wiedzę, szaleństwo i głupotę /Kohelet/

Czy takie było moje myślenie w chwili wybierania drogi oznakowanej tabliczką "studia"?
Tego nie wiem, wiem tylko, że moje zmagania z sesją wyrażają się w rozpaczliwym krzyku:

Suficie, pochłoń mnie!

4.01.2010

Jeszcze się czają niemożliwości... /Miron B./

Od dwóch dni niepojętym dla mnie zrządzeniem losu (?), spadają na mnie mniejsze i większe nieszczęścia. Nawet nie mogę powiedzieć, że "aż strach z domu wyjść", bo i tu mnie dopadają. I kiedy myślę, że to już wszystko, musi być przecież jakiś umiar, wtedy przychodzi kolejne.
I coś jeszcze.
Wczoraj, po pełnym nie do końca fajnych przygód dniu, wreszcie dotarłam do Krakowa. Wsiadam do autobusu nr 130, a z naprzeciwka spogląda na mnie jakiś nieznany pijaczek. Czy jest starszy, trudno określić, może po prostu zniszczony. Na początku łyka winko za moje zdrowie i chwali się zdobyczami w postaci schowanych w kurtce puszek piwa. A potem, niespodziewanie, patrząc mi prosto w oczy, wypala:

Wśród ludzi są dwa typy duchów, duchów rozeznania. Są duchy dobre i złe. Ja jestem dobrym duchem.

Skrywany uśmiech, pierwsza myśl: "Nie, za dużo się opowiadań fantastycznych naczytałam. To zwykły człowieczek, tak tylko sobie coś wymyślił, może gdzieś usłyszał."
I faktycznie, potem mówił już tylko przyziemnych sprawach.
Mimo to- dziwnie wrażenie, nieco paranoiczne.

A przecież, jak głosił P.K. Dick:
W świecie szaleńców ludzie chorzy są zdrowymi.





3.01.2010

Nadmiar smutku się śmieje, nadmiar radości płacze. /W. Blake/

Że ogarnął mnie ostatnio Tuwimowski "sentymentalno-liryczny nastrój", postanowiłam sobie przypomnieć film pt. "Amelia". A tam:

Ludzkie życie składa się z przegranych. Przez te klęski człowiek nie wychodzi poza etap prób. Życie to próba spektaklu, który nigdy się nie odbędzie.

Ale na Nowy Rok trza się przecież odpowiednio nastroić.



A teraz wystarczy już tylko wypośrodkować...