v'idelcem v musk

5.12.2011

Czas bywa samobójczy i wisi godzinami na drzewach /E. Lipska/





Zapewniam, że sekundy są teraz akcentowane mocno i uroczyście, a każda, wyskakując z zegara, woła: „ja jestem życie, nieznośne, nieubłagane życie!

/Ch. Baudelaire/

24.11.2011

Nie chcę ideologii, chcę po prostu żyć. Nie chcę, nie chcę żadnych mediacji /A. Bobkowski/

Śmieszy go potrzeba wpasowania się w śmiertelnie poważny, niezłomny, snobistyczny etos muzyki alternatywnej, pragnienie zdobycia w ten sposób pozycji, prestiżu, podbudowania wątłej tożsamości. Koniec końców, etos ten jest dla artysty, człowieka mającego charakter i styl, ale wciąż poszukującego- który wciąż się na nowo definiuje, zadaje pytania, podejmuje ryzyko, zamiast przyjmować gotowe patenty- więzieniem. W świecie wolnego rynku rzeczywistą alternatywą okazuje się autonomia artystycznych wyborów. Ślepe posłuszeństwo alternatywnemu etosowi zdaje się niczym więcej, jak alternatywnym konformizmem, ucieczką od wolności, a tym samym od kreatywności.

/Joanna Wojdas, "O polskiej muzyce alternatywnej"/



You know so much, so much about this and that.
You know myspace, yourspace, what is the human race?

24.10.2011

Lecieć w dół i spadać do góry we wszystkie wyobraźni kierunki! /Bajzel/

Agnieszka wsiada wieczorem do warszawskiego tramwaju i "nareszcie też ma jakąś absurdalną sytuację."
(cytuję smsa:)

(...) wysiadał jakiś pijany chłopak. Zatrzymał się przy mnie, mówiąc: "nie wchodź tam! Tam jest... gniazdo BZDUR!"

To mnie natchnęło, żeby wrzucić kilka zdjęć robionych telefonem w chwilach, kiedy czułam się mniej lub bardziej, ale wciąż jednak wytrącona w jakiś sposób ze zwykłego, codziennego toku myślowego.


--> spotkać Vonneguta na Jagiellońskiej: bezcenne! :)


--> takie coś to tylko w Da Grasso na Czarnowiejskiej. Wyskoczyło tak niespodziewanie i nie wiadomo skąd, dlatego chyba od razu skojarzyło mi się jakoś z Ubikiem.


--> moja rybka umierała w ten sposób przez pół roku


--> Nowohuckie reguły sympatycznie brzmią ;)

...

Ja lubię dziwaków. Raczej trudno zaufać komuś, kto na takim świecie umie zwyczajnie wyglądać i normalnie żyć.
/Haruki Murakami/

16.10.2011

Pochylić się nad czy odwrócić się od? Zagłuszyć, wyciszyć czy z czasem się policzyć? / Sulphur Phuture/




Człowiek musi co jakiś czas zmarnować trochę czasu na głupoty, dzięki późniejszej refleksji, że oto przechlapał pół dnia na bzdury, wyostrzają mu się myśli na temat sensu, względnie raczej bezsensu jego życia.
/Krzysztof Varga/

30.09.2011

Wielbiłem dnie tak ciasne, że gdyby były bez zmierzchu, byłyby bez jutra /T. Peiper/


Gałczyński jest w wojnie z samym sobą. Z własnym wzruszeniem, z własną myślą. Jest w sobie samym zaprzeczony. Może wykręca się od jednoznaczności, może nie umie jej odnaleźć? (...) Dewaluuje własne wzruszenie liryczne. (...)

Bo dla poety nie świat jest fantastyczny i niepokojący, ale on sam. Ciągle czuje, że nie świat jest nie w porządku, a on. Szuka dla siebie miejsca, wiedząc, że ono gdzieś jest, że w końcu znajdzie punkt, w którym zostaną pogodzone sprzeczności.

/Jan Błoński/


... i wolność jesienią!

10.08.2011

Punkt się sprężył w "n" wymiarów przestrzeń i przestrzeń klapła jak przekłuty balon /Witkacy/

Urzekł mnie pewien filmowy dialog:

-Dlaczego człowiek powinien milczeć?
-Żeby mógł słyszeć melodie ludzi wokół siebie.
-Tych śpiewających melodie?
-Nie. Kiedy chodzisz między ludźmi, to słyszysz ich melodie. One wypływają z ludzi jak zapach. (...) Jak będziemy milczeć, usłyszysz swoją własną melodię.


/Rok Diabła, 2003, reż. P. Zelenka/

A na deser kolejna mocna myśl. Niejakiego Konfucjusza.

Gdy widzisz mędrca, myśl o tym, by mu dorównać. Gdy widzisz tego, komu brak rozsądku, zastanów się nad sobą samym.

5.08.2011

Wykrzykuję swoje barbarzyńskie JUP! nad dachami świata /W. Whitman/

Nie sądźcie, że życie jest tą kolejnością kultur, ustrojów, religij, wynalazków, udoskonaleń, narodzin, śmierci, handlu i innych objawów. Nie! Życie jest czym innym: burzą, obywatele! Burzą kolorów, głosów, zachwytu, pędu i łopotu wieczności. Przypadek tylko sprawił, żeśmy rzuceni zostali w krąg tego świata: świata rozumu, logiki, przyczynowości i kolejności zdarzeń...
(...)
Świat lubi figle zakrojone na szeroką skalę! A nuż urządzi wam niespodziankę i pewnego pięknego dnia chwyci was w tornado wiecznego pomieszania pojęć?!

/Julian Tuwim/





Zapatrzeni w tańcu, zapatrzeni w siebie
Zapatrzeni w słońcu, zapatrzeni w niebie
Wciąż niepewni siebie, siebie niewiadomi
Pytać wciąż będziemy, pytać po kryjomu.

/L. A. Moczulski/

5.07.2011

Świadomość to najtrudniejsze zadanie duszy /Ursula K. Le Guin/

Kiedy pierwszy raz przeczytałam teksty z nowej płyty Pogodna, pomyślałam, że to brzmi jak science fiction. Wysłałam fragmenty Agnieszce, nie zdradzając, skąd pochodzą - nawet dała się "nabrać".

Nie pamiętam od kiedy tak mnie nagle pokochał świat
Obudziłam się rano w „nie swoim” łóżku.
Byłam ubrana więc moralniaki odłożyłam na później.
Ból głowy i suchość w ustach wskazywały, że wczoraj piłam,
piłam dużo. Ale piłam całkiem dobrze. Mój żołądek nie wysyłał
żadnych rozpaczliwych S.O.S.
Znalazłam buty które mogłyby być... albo które chciałabym mieć i cichutko, żeby nikogo nie obudzić, co dziwne, bo nikogo nie widziałam,
ale co tam, nie trzeba sobie tak mocno ufać, zwłaszcza jak się siebie widzi
pierwszy raz w życiu, w każdym razie wyszłam z domu.
Ulice nie mówiły do mnie swoich nazw, rozpoznałam czerwony buk obok
bramy, z której wyszłam i parę wróbli, bo to można rozpoznać, jak tonący rozpoznaje brzytwę.
Zawsze.
Szłam i wiedziałam, że mam cały dzień na poznanie nowego ciała.
Spojrzałam w witrynę pierwszego mijanego sklepu.
Byłam ładna.
Spodobało mi się to.
Nie zawszę jestem kobietą i nie zawsze ładną.
A taką się czuję.
Chociaż nie powinno to mieć już dla mnie znaczenia.
Byłam brunetką średniego wzrostu, o sportowej sylwetce.
Wolałam rude, ale czarne też mi się podobają.
Akurat zaczął się kwadrans od mojego obudzenia,
czas na płacz. Oczyszczanie.
Oczy.
Szczanie.
Hihihi
Tylko z czego?! Kurwa z czego oczyszczanie?!!!
Za późno. Ryczę jak wół. To potrwa chwilę.
.........................................................
...........................................................
................................
Po płaczu wcale nie czuję się lepiej.
Już mi się nie podoba to ciało. Już mi ciasno.
Głupio mi. Ale tylko trochę. Nie wiem, czy pożyczam ciało.
Czy jutro ta ślicznotka zniknie. Jeśli pożyczam, to znaczy, że
W każdym momencie mogę wpaść na jej znajomych,
Jeśli nie pożyczam, a jestem powodem do pojawienia się,
To nikt mnie tu nie zna. Jestem tu obca.
W sumie obca jestem w każdym przypadku.
To nie jest dzień na ujawnienie się.
Nie dzisiaj. Dzisiaj nie dam rady. Muszę szybko zmienić miasto,
Zaszyć się gdzieś w motelu przy drodze,
Upić i niech się dzieje, co chce.
Przeszukałam kieszenie i znalazłam 50 pln.
Zapytałam gdzie PKS i doczłapałam się na miejsce.
Kefir i drożdżówka na śniadanie. Zbadałam ciało.
Przy dotyku nie bolało. Nie miałam stłuczeń ani bolących
siniaków.

Znalazłam motel za miastem. Nazywał się „Zacisze”.
Wzięłam pokój na jedną noc.
Wzięłam prysznic. Obejrzałam ciało. Nie mówiło mi nic.
Było ładne. Wysportowane. Średnie wielkości piersi
z wyraźnymi sutkami. Płaski brzuch i zgrabny tyłeczek.
Z twarzy byłam bardzo podobna do takiej jednej aktorki,
co grała.......... no z tym.........................
Taka ładna rola no................................
Była lekarką, a on udawał że jest w policji, a był
agentem mafii........................................
Taki ładny film........................................
Się urwał...........................

2

Obudziłem się w rowie w jakiejś nieznanej mi
dzielnicy willowej.
Ubrany byłem we flejers dżinsy wysokie skórzane buty.
W ogóle jakoś tak militarnie jak
Neofaszysta jakiś.
Nade mną stały dwie babcie, kiwały głowami
i szeptały coś między sobą.
Jedna zauważyła, że otworzyłem oczy, spojrzała na mnie
stanowczo i powiedziała:
„Proszę iść.”
Spojrzałem na zegarek (miałem zegarek).
Była ósma trzydzieści. Wstałem i sprawdziłem nowe ciało.
Byłem trzeźwy, bez kaca, ewidentnie zbity. Miałem
Zbity bok, twarz. Ktoś musiał mnie kopać po głowie.
Obejrzałem „swoje” dłonie. Ja też biłem.
Szedłem. Przez znowu nieznany krajobraz.
Przez znowu nieznane miasto. Ciało bolało
i nie chciało iść równo. Szło kulejąc i dziwiąc
się okolicy. Po piętnastu minutach marszu poczułem, że
zbliża się płacz.
Oczyszczanie.
Oczy.
Szczanie.
Płakałem w marszu. Dostosowałem ryczenie do mojego
nowego image.
Kilka osób próbowało mnie zatrzymać i pomóc. Pytali:
„Co się stało?”
A co ja mogłem im odpowiedzieć. Nasuwałem mocniej kaptur,
który chronił mnie od pokus tego „memento mori z uśmiechem”,
postanowiłem iść jak najdłużej się da, a potem znaleźć
jakieś bezpieczne miejsce, żeby przeczekać.
Przeszukałem kieszenie. Miałem telefon komórkowy i portfel.
Głodny byłem.
Szedłem tak długo, aż ciało powiedziało mi, żebym się
odpierdolił i usiadło na krawężniku. Znowu nie wiedziałem,
czy mogę się natknąć na znajomych Piotra, czy sam byłem
jedynym jego znajomym.
Dziś się nie ujawnię. Zresztą komu miałbym się ujawnić?
Co powiedzieć? To cholernie niezręczna sytuacja. Siedzę na
krawężniku i wiem, że nie dam rady iść dalej. Hotel albo
hotel. Wybieram hotel. Piotr ma pieniądze i ma kartę kredytową.
Tylko nie znam pin-u.
Tylko nie znam pin-u.
Tylko nie znam............
Rzucam się na łóżko i zasypiam...

3

Budziłem się jako dwunastoletni chłopiec.
Budziłam się jako czterdziestoletnia sprzątaczka.
Budziłem się jako karzeł w cyrku pijany i łykający
własne łzy.
Budziłam się w objęciach mężczyzn i kobiet,
w bogatych domach i na ulicy.
I cały czas nie mogę pozbyć się tego głupiego
strachu
czy
dowiozę nowe ciało do świtu.


/Jacek Szymkiewicz zwany Budyniem/

8.06.2011

Kiedy gaśnie lampa wyobraźni (...) wtedy grozi nam tępota /A. Ważyk/


Jeżeli w określonych ramach żadna prawdziwa zmiana nie jest możliwa, to należy wyjść poza te ramy całkowicie. Kiedy nie wystarcza nonkonformizm, nie skutkuje awangarda, należy dokonać rewolucji.

/S. Mrożek/

Ja tam jestem za małymi, codziennymi rewolucjami przeprowadzanymi we własnym życiu. Tak na przekór wszystkiemu, a przede wszystkim: MONOTONII.



Taka pozytywna głupawka wynikająca z ironicznego podejścia do świata.

/Spięty/

26.05.2011

Z nadzieją Wam będzie do twarzy. /Raz Dwa Trzy/

MATKI
Po zielonym ogrodzie, po pluszowych ścieżkach
Chodzą jasne kobiety niezgrabne, jak gruszki,
Mówią bajki o wróżce, która w sadzie mieszka,
I gładzą wąską ręką napęczniałe brzuszki.

Wiatr zaprasza nasturcje w aksamitny kołys.
Po rowerach rosną kwiatki bratki, niezabudki,
Jutro będzie stu malców wesołych i gołych
Ciągnęło ociężałe, mlekiem słodkie sutki.

Kiedy słońce w arteriach przelewa się żmudnie,
Ciała kobiet są słodkie jak dojrzałe dynie.
Po zielonym ogrodzie w słoneczne południe
Chadzają chrystusowe białe gospodynie.


/Bruno Jasieński/

26.04.2011

Chyba najwyższy czas, żebyś wyłączył pozory normalności /Pingwin z Madagaskaru/

Żyjesz i jesteś meteorem
lata całe tętni ciepła krew
rytmy wystukuje maleńki w piersiach motorek
od mózgu biegnie do ręki drucik nie nerw

Jak na mechanizm przystało
myśli masz ryte z metalu
krążą po dziwnych kółkach (nigdy nie wyjdą z tych kółek)
jesteś system mechanicznie doskonały

i nagle się coś zepsuło...

/Józef Czechowicz/



...spójrz na powietrze, posłuchaj, jak dźwięczy słońce, tak samo jak wczoraj i przedwczoraj. Dziś znów jest poniedziałek.
/G. G. Marquez/

8.04.2011

Rzeczywistość jest cieniem słowa /Bruno Schulz/

Kiedyś, będąc na Rynku, zobaczyłam na ścianie kamienicy na Brackiej taki oto wiersz (anonima):

mam płytki słownik
jak basen dla niemowląt
choć trudno się tam utopić
to nie da się pływać
nie da się pływać!


Jak się okazuje, za akcję wyświetlania tego typu utworów ku uciesze/zdziwieniu/obojętności/frustracji (?) przechodniów odpowiedzialny jest poeta Michał Zabłocki. Założył nawet bloga, dzięki któremu nic nie przepada, wszystko można odnaleźć. Wiersze dostają tam swoje numerki. "Mojemu", czyli wyżej przytoczonemu, przypadł nr 1756.

Link do bloga "Wiersze na murach":
http://wiersze-na-murach.blog.onet.pl/1,AR3_2010-11_2010-11-01_2010-11-30,index.html

17.03.2011

Wszystko jest mgnieniem oka. Ironicznym. /S.J. Lec/

W związku z ostatnimi, niewesołymi wydarzeniami, nachodzić mnie znów zaczęły refleksje na temat końca świata. Zawsze trudno mi było zachować optymizm, jeśli chodzi o historię ludzkości. A jednocześnie nie wierzyłam nigdy do końca w pełne patosu wieszczenia apokaliptyczne. "Pomieszanie z poplątaniem" przenoszę więc z mojej głowy na tę oto notatkę.

Bo tak: z jednej strony chciałoby się powtórzyć (nieco wyrwany z kontekstu) fragment tekstu zespołu o wielce wymownej nazwie Koniec Świata:

Tak więc lepiej chodźmy na dach,
bo nie za wesołe mam wieści,
jeśli chodzi o następnych kilkanaście lat




A z drugiej strony, mogę przyklasnąć Gałczyńskiemu, który wymyśla taką oto scenę:

TEATRZYK „ZIELONA GĘŚ”
ma zaszczyt przedstawić
Koniec świata

PAN BÓG:
Rrrrrrr. Ogłaszam koniec świata. Rrrrrrr.

[Cała kosmiczna kombinacja zaczyna się demontować.]

BIUROKRATA:
Rrrrrrr. Bardzo dobrze. Rrrrrrr. Ale gdzie jest w tej sprawie odnośne pismo z okrągłą pieczątką zaopatrzone tamtejszym numerem przeciągniętym przez tutejszy dziennik podawczy?

[Okazuje się, że takie pismo było, ale zginęło, wobec czego koniec świata wprawdzie następuje faktycznie, ale formalnie nie ma żadnego znaczenia.]

K U R T Y N A
spada optymistycznie

1947


/K.I. Gałczyński/

Należy także pamiętać, że

Anioły stróże na niebieskich łabędziach latają nad nami.
/Kawałek Kulki/



A cały tekst piosenki, odczytany symbolicznie, może się okazać całkiem pozytywną alternatywą. Na przykład wobec takiego wiersza:

Źródło

Kiedy błądziłem w Piekle, o którym nie śpiewam,
Dlatego, że mi klątwy się wpierw w usta kleją,
Jak muchy brzydkiej, które ze skwarów szaleją –
I nie śpiewam dlatego, że nim pocznę, ziewam;
Kiedy błądząc przeszedłem kolumnadę-nudów,
Długą i prostą – tudzież kaprysów-przedsienia
I niedogasłych w piasku cmentarz-wielkoludów,
Ruszających się sennie pod brukiem z kamienia;
Gdy przemierzyłem kroki mymi przedpokoje –
Nerwów głupich, co ciągle przemierzają stroje,
A nie są nigdy na czas ubrane weselny !...
-Gdy przestąpiłem nędzy próg, kłamstwa-podwoje
I mijałem już zbrodni-labirynt bezczelny,
Po-oklejany zewsząd wyrokami prawa –
Znalazłem się na miejscu, gdzie pod stopą lawa
Stygła – i szedłem dalej w powietrzu i porze,
I świetle, które było rzetelne bez-Boże!...
- Na podobieństwo łanów zwęglonych wulkanem
Lub morza, co zatęchło postępem wstrzymanym,
Morze fal, które stojąc, poglądały wzajem,
Dziwione niezwykły, głębi obyczajem
Jak Sfinksy—zaś nad nimi pelikanów nieco
Z otwartymi gardłami, co schły od pragnienia,
I gwiazd parę czerwonych, które w otchłań lecą,
Gasnąc…
… tam szedłem (spomnieć trudno bez wytchnienia!...)
Szedłem tam- -kędy?...- wątpiąc… - gdy roślinka drobna,
Blada i do niewprawnie wyszytej podobna,
Szepnęła mi: „Jest źródło”…- a dalej, w parowie,
Poczułem coś jak wilgoć.
Z tejże samej strony
Śmiech mię doleciał gorzki i szmer przytłumiony.
I obaczyłem Męża z rękami na głowie,
Jak kiedy kto przenosi całą swą siłę
W stopy własne – ten deptał modrą Źródła żyłę,
Jakoby wstęgę, która mu sandał oplotła,
Lub szargała się w prochu, gdzie ją stopa wgniotła.
Śmiech człowieka był wściekły – wymowa odrębna:
Coś – jak tętno za trumną noszącego bębna,
Którym wybrzmiewał sarkazm, chrypiąc z nienawiści:
„Patrzcie! … jak Duch-stworzenia obuwie mi czyści!...”


/C.K. Norwid/

23.02.2011

Jestem wariatem w granicach rozsądku /P. Macierzyński/

/obraz Weissa pt. Opętanie/


Idę wpatrzony w słońce.
Biegnie za mną balon ognisty,
skacze po dachach,
przeciska się przez drzewa,
przecina wieże.
Niosę słońce!


/W. Weiss/

/Strachy/

27.01.2011

Niepewny cozrobień. /Miron/

Ach, jakbym chciała:

...zamknąć dzień na klucz,
jak doczytaną księgę.
Owinąć się czarną ciszą.
I zasnąć na potęgę.

/L. Staff/

A:
któregoś dnia
ktoś mi kupi długi, czarny płaszcz
i zniknę w nim,
tak jak znika się w ciemności

/Pablopavo/



No ale:
Mędrcy, choć wiedzą, że ciemność w nich wkroczy -
Bo nie rozszczepią słowami błyskawic -
Nie wchodzą cicho do tej dobrej nocy.

/Dylan Thomas/

Dlatego taki niepewny ten cozrobień.
Ogełz cin, ogełz cin...