ZBŁĄKANY TRAMWAJ
Wśród obcych ulic, w miejscu
odludnym,
Znienacka kruczy dobiegł mnie
gwar,
I grzmot odległy, i tony lutni
–
Tramwaj przede mną na przełaj
gnał!
Jak się na stopniu znalazłem –
nie wiem,
W pędzie zawrotnym wirował
świat,
A tramwaj pędził pod samym
niebem,
Ciągnąc za sobą ognisty ślad.
Zbłąkany w czasie, w żywiole –
niczym
Burza skrzydlata rwąca pod
prąd…
Zatrzymać wagon! Gdzie
motorniczy?
Niech pan zatrzyma! Dokąd i
skąd?!
Za późno. Zakręt. I w bok. I
prosto
W lot nad palmami, w tysiące
mil,
W huku, w żelaznym dudnieniu
mostów:
Newa pod nami, Sekwana, Nil.
Jakim uważnym, skupionym
wzrokiem
Spojrzał za nami w słoneczny
skwar
Żebrak w łachmanach, ten, co
przed rokiem
Na moich rękach w Beirucie
zmarł.
Gdzie jestem? Ciemność i
trwoga głucha.
Serce się tłucze nie tak – nie
w takt:
Masz oto dworzec, do Indii
Ducha
Najkrótszy stąd prowadzi
szlak.
Rząd krwawych liter gdzieś w
murze utkwił
W szyldzie – „Jarzyny”.
Nieprawda! Żart!
Tu zamiast marchwi i zamiast
brukwi
Martwe rzucono głowy na targ.
W kurcie czerwonej, z twarzą
jak wymię,
Ścina kat głowę także i mnie…
Długo leżała razem z innymi
W oślizłej kadzi – na samym
dnie…
I naraz dom i płot przed
oczyma,
Płot, który poznam wśród
innych stu…
Gdzie motorniczy? Niech pan
zatrzyma!
Niech pan zatrzyma! To właśnie
tu!
(…)
/Mikołaj Gumilow/
Cóż, ja wam tego wcale nie myślę taić, że cały świat i tak zwane społeczeństwo to jest idiotyczny tramwaj.
/Jan August Kisielewski/